czwartek, 13 lutego 2014

Walentynki

Zbiliżają się, zbliżają. Już jutro. I nie zawsze wiadomo, co w ten
dzień począć, by był nieco odmienny od innych i by wprowadzić się w
miłosną atmosferę. A także dać odczuć ukochanym osobom, że są dla
nas ważne. Wiem, że nie każdy zgadza się z szałem walentynkowym i
staje okoniem na każde serduszko napotkane w oknie wystawowym. Szczerze
mówiąc, mnie to też wkurza. Ale to typowo konsumpcyjne święto
nastawione na kupowanie, rezerwowanie stolików w restauracjach lub innych
przyjemności za pieniądze można obrócić w coś całkiem fajnego,
oryginalnego i niezapomnianego. Co roku świętujemy ten dzień w naszej
czteroosobowej rodzince. Taka mała tradycja. Nie spędzamy go kosztownie,
tylko organizujemy sami. Może podpowiem Wam kilka pomysłów, na
zorganizowanie cudownych Walentynek. Niedrogich, ale wesołych i
zapadających w pamięć.

Gdy Olimpia miała dwa miesiące z hakiem, przygotowałam Adrianowi
walentynkową niespodziankę, którą wspominamy do dziś. Z czerwonego
sztywnego papieru powycinałam mnóstwo ( około 70) niezbyt dużych
serduszek. Na odwrocie każdego napisałam jakieś zdanie, rymowankę (
częstochowską i niewyszukaną :-D) lub słowo, które nas dotyczyło lub
kojarzyło się z uczuciami.







Późnym wieczorem poprzedzającym Walentynki ( musiałam długo czekać,
aż mój mąż zaśnie) powkładałam Adrianowi owe serduszka po prostu
wszędzie. W szufladę w łazience, na szczoteczkę do zębów, w kieszenie
spodni, na nocny stolik, we wszystkie kieszenie kurtki, w buty, w papcie, w
zakamarki i schowki w samochodzie, po prostu gdzie się dało. Adrian
śmiał się cały dzień, a serduszka znajdował jeszcze długo po
Walentynkach w dziwnych miejscach. Ma je wszystkie do dziś i co jakiś
czas czytamy głupoty, które na nich powypisywałam. Tych bardziej
pikantnych tekstów dziewczynkom nie pokazujemy :-)


A jeśli nie to, to może balony?? Trzeba się nadmuchać ( hehehhe), ale
warto dużo! Dużo balonów!!!! Głupio to zabrzmiało z tym dmuchaniem,
ale w końcu to dzień miłości!!! :-D. Adrian z Olimpią pojechali na
trening szermierki, a ja dmuchałam i dmuchałam. Ale zamiast powiesić
balony, wszystkie po prostu wrzuciłam do przedsionka domu. Gdy moja
rodzina przyjechała i otworzyła drzwi wejściowe do domu, wysypało się
na nich stado balonów :-). Sami domyślcie się ich reakcji :-).



Wspólna kolacja walentynkowa to oczywiście wieczorna konieczność.
Zwykle gotujemy coś innego, niż na co dzień, ale potrawy są niezbyt
skomplikowane, bo dziewczynki gotują z nami lub część smakołyków
wykonują samodzielnie. Polecamy na tą okazję jako przystawkę duże
krewetki w cieście, a danie główne stanowić może risotto z borowikami
i grillowana polędwiczka wieprzowa oraz kolorowa sałata z sosem
vinegrette. A deser to np. babeczki w kształcie serduszek ( do kupienia
specjalne foremki silikonowe do pieczenia

                                  



Truskawki i bita śmietana byłyby na tą okazję wspaniałe, ale niestety
w lutym ich smak nie jest zachwycający.


Rok temu w Walentynki dla odmiany ja zostałam zaskoczona. Znalazłam w
skrzynce na listy dwie kartki walentynkowe od....uwaga.... Vincenta Cassel
( były mąż Moniki Belucci, ideał najbardziej męskiego mężczyzny
dojrzałego) oraz od Tyrese'a Gibsona ( ciało...oj...). Oczywiście mój
mąż wie, że są całkiem nieźli w moich oczach. Wie też, że najpierw
jest on, później długo, długo nic, a dopiero gdzieś tam na końcu
może być Vincent lub Tyrese :-). Bzdury wygaduję jak nastolatka :-). W
każdym razie dostałam od nich Walentynki. Zobaczcie sami





Byłam popłakana ze śmiechu. Do dziś te kartki działają na mnie
podobnie. To tak ważne, chyba najważniejsze, by po tylu latach bycia
razem umieć się wzajemnie rozśmieszać. W tym miejscu chciałam
zaznaczyć, że absolutnie nie mamy zapędów rasistowskich. Boże broń!!!
Tyrese'a przepraszam. Vincenta też :-).


To nie wszystkie pomysły na miły wieczór zakochanych. Wszystkie jednak
nasze Walentynki, choć niskobudżetowe ( nie licząc zakupów na
kolację), były bardzo wesołe i będziemy o nich pamiętać jeszcze przez
wiele lat. Kolacje w restauracji kiedyś też przerabialiśmy, ale nawet
nie pamiętam, co jedliśmy. A nasze małe uroczystości 14 lutego
wymagają dużo większego ruszenia mózgownicą i czasem trochę wysiłku.
Dlatego są takie wspaniałe.

A jeśli nie macie dzieci lub poszły na noc do dziadków, to może szampan
i kolacja zjedzona w wannie? Lub po prostu Ty przewiązana tylko wielką
czerwoną kokardą. To będzie chyba najlepszy prezent walentynkowy dla
Twojego mężczyzny...


Aktualizacja !!!







 
Dostałam dziś!! Świeżutkie!! Tym razem walentynki od Ryana Reynoldsa i
Madsa Mikkelsena! Zestaw podobny jak ostanio: ciacho i prawdziwy facet! Ale
teksty jeszcze lepsze chyba niż w zeszłym roku! Mam ataki śmiechu od
rana, makijaż spłynął... Uwielbiam takie dni!! 
Adrianku: jesteś najlepszy, w całokształcie!!!! Oni Ci do pięt nie
dorastają!!! Chyba, że moszną :-D

2 komentarze:

  1. Adrian chylę czoło! !! Ależ bym się z wami spotkała. ..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My też tęsknimy za Wami , może kiedyś w końcu uda nam się spotkać w realu :-)

      Usuń